Fragmenty Raportu Greenpeace 2011:
Rozwój technologii oraz zwiększenie zapotrzebowania na ryby doprowadziły do nadmiernego czerpania z zasobów mórz i oceanów. Nasz apetyt spowodował, że ryby znikają ze środowiska naturalnego i pojawiają się na półkach sklepowych. Oceany nie są bez dna. Jeśli nie zmienimy sposobu gospodarowania zasobami morskimi, może się okazać, że za kilkadziesiąt lat dzikie ryby po prostu znikną.
Jakie Greenpeace pokazuje złe strony dzisiejszego rybołóstwa:
• Łowimy i niszczymy – techniki, jakich używa się do połowu ryb, często nieodwracalnie niszczą morskie ekosystemy. Ponadto w sieci wpadają inne zwierzęta, jak np. delfiny, żółwie, ptaki czy inne ryby, które nie posiadają żadnej wartości handlowej i są po prostu wyrzucane za burtę.
• Łowimy gatunki zagrożone wyginięciem – mimo faktu, że niektóre gatunki ryb jak np. tuńczyk błękitnopłetwy, halibut atlantycki czy węgorz europejski już prawie zupełnie zniknęły z mórz i oceanów, nadal są łowione i trafiają na rynek.
• Łowimy ryby, by karmić ryby – znaczna część złowionych ryb zamiast trafić na nasze stoły jest przerabiana na paszę. Rozwój farm rybnych tylko zwiększa zapotrzebowanie na kolejne tony organizmów morskich.
• Zbyt dużo statków, zbyt mało ryb – nadmierny rozwój flot rybackich przy jednoczesnym zubożeniu zasobów spowodował, że dzisiejsze floty łowią dużo więcej ryb, niż morze jest w stanie dostarczyć.
• Ryba psuje się od głowy – rybołówstwo na świecie jest regulowane różnego rodzaju przepisami, umowami czy konwencjami. W Europie funkcję taką od lat 80-tych ubiegłego wieku spełnia Wspólna Polityka Rybacka. Złe regulacje zawarte w tej Polityce doprowadziły do katastrofalnego stanu europejskich łowisk i źle funkcjonującego rybołówstwa. Obecnie trwa jej reforma.
• Złodzieje ryb – na morzach i oceanach trwa proceder tzw. połowów NNN, czyli nielegalnych, nieraportowanych i niekontrolowanych. Odbywa się to głównie poprzez przekraczanie limitów połowowych, nieprzestrzeganie okresów ochronnych czy łamanie przepisów regionalnych organizacji ds. zarządzania rybołówstwem.
Detaliczne sieci sprzedaży mogą przyczynić się do ochrony zasobów mórz i oceanów, a tym samym dbając o swoich klientów, dostarczać im produkty najwyższej jakości. Jeśli detaliści chcą zapewnić konsumentom stały dostęp do morskich bogactw, powinni wprowadzić odpowiedzialne zasady pozyskiwania owoców morza, ryb i produktów rybnych, a w ich ramach:
• wycofać ze sprzedaży gatunki znajdujące się na Czerwonej liście Greenpeace,
• wdrożyć zasady odpowiedzialnego pozyskiwania ryb i owoców morza,
• prawidłowo oznakować sprzedawane produkty, tak by konsument mógł dokonać świadomego wyboru. Minimalny wymóg oznakowania to: nazwa handlowa i łacińska gatunku, miejsce połowu lub hodowli, informacja, czy dany gatunek został złowiony w naturze, czy wyhodowany. Dodatkowe informacje, które powinny znaleźć się na produkcie to sposób połowu lub hodowli oraz data połowu.
Większość detalistów deklaruje troskę o żywe zasoby mórz i oceanów. Jednak w rzeczywistości wygląda to inaczej. Nadal na półkach sklepów można nabyć gatunki z Czerwonej listy Greenpeace. Istnieją również braki w oznakowaniu produktów i ograniczony dostęp do informacji na ich temat, szczególnie w przypadku wyrobów przetworzonych. U większości detalistów zrównoważone zasady pozyskiwania ryb i produktów rybnych nie są też dostępne publicznie. Liderami wśród detalistów ujętych w tegorocznym rankingu pozostał Lidl, a na drugiej pozycji Kaufland. Wyraźną poprawę widać również w przypadku Auchan i Carrefour. Najniższą notę dostały delikatesy Bomi, które trzeci raz z rzędu nie odpowiedziały na ankietę Greenpeace. (Nie wiemy, dlaczego inne sieci jak np. Biedronka nie znalazły się w ogóle w badaniu).
Pytanie: co na to konsument?
Z pomocną dłonią przychodzi kolejna organizacja ekologiczna - tym razem WWF. W opublikowanym na swoich stronach Ekologicznym Poradniku WWF: Jaka ryba na obiad? podaje konkrety: co kupować a czego unikać!
"Certyfikaty ekologiczne ułatwiają konsumentom wybór tych produktów, których połowy i hodowla nie szkodzą środowisku. Wiele produktów rybnych, także na polskim rynku, posiada certyfikat MSC (Marine Stewardship Council – MCS). MSC jest niezależną organizacją, która nadaje ekologiczne oznakowania produktom z ryb. Produkty te muszą spełniać określone standardy. Przede wszystkim muszą pochodzić z łowisk dobrze zarządzanych, z których ryby wyławia się z poszanowaniem przyrody (zrównoważone rybołówstwo). Ten sposób prowadzenia połowów gwarantuje zachowanie bogactwa fauny i flory w morzu. WWF ma nadzieje, że liczba produktów z certyfikatem MSC w Polsce oraz popyt na nie będą ciągle wzrastać, podobnie jak w innych państwach europejskich."
( Przykłady wskazówek dla konsumentów)