Brak wdrażania konstytucyjnej zasady zrównoważonego rozwoju powoduje, że w Polsce nadal dominuje technokratyczne podejście do powodzi: betonowanie rzek i
budowanie coraz większych tam i wałów przeciwpowodziowych. Tworzymy kolejne groźne iluzje bezpieczeństwa. Nie można się w tej sytuacji dziwić, że każda powódź nas dramatycznie zaskakuje: technokratyczne podejście do powodzi jest najdroższym i co ważniejsze ostatecznie także nieskutecznym sposobem ograniczania ryzyka powodzi oraz zmniejszania ich skutków społecznych, ekonomicznych i ekologicznych. Zieloni od lat wskazują na potrzebę zintegrowanego podejścia do kwestii zmieniającego się klimatu, w tym
gospodarki wodami – powiedział Dariusz Szwed, przewodniczący Zielonych 2004.
Zmiany klimatyczne, coraz częściej dramatycznie dotykające Polek i Polaków, wymagają realizacji polityki klimatycznej państwa, zapewniającej nie tylko ograniczenie emisji gazów cieplarnianych, ale obejmującej także działania dostosowawcze, zwiększające bezpieczeństwo osób, które będą w najbliższych latach najbardziej narażone na powodzie, huragany a także susze i inne zjawiska pogodowe zagrażające życiu, zdrowiu i jakości życia mieszkańców oraz gospodarce. Nie możemy zapominać, że bezmyślnie niszczona przyroda (np. poprzez betonowanie i prostowanie rzek czy wycinanie lasów w górach) wystawiła nam w 1997 roku, podczas powodzi tysiąclecia tragiczny rachunek: 114 osób, które zginęły w Polsce, Niemczech i Czechach oraz miliardy euro strat materialnych. Szukanie winnego, spychanie odpowiedzialności na samorządy i społeczeństwo albo obiecywanie niemożliwych do zrealizowania wyłącznie technicznych i zawsze drogich programów nie zapewni bezpieczeństwa – instytucje Państwa z powagą i całościowo powinny podejść do kwestii zmian klimatu - dodał Szwed.
Najpoważniejszym problemem jest niedocenianie nie-inwestycyjnych, „miękkich” sposobów zwiększania bezpieczeństwa powodziowego. Zrozumiały to doskonale kraje doświadczane przez powódź jak np. USA i RFN. W Polsce mamy recydywę braku planów zagospodarowania przestrzennego zlewni rzek i gmin oraz brak uwzględniania w tych planach terenów zalewowych, na których powinien być całkowity zakaz budowy domów. Władze regionalne i lokalne nie powinny poddawać się tutaj presji inwestorów.
Tereny te mogą być wykorzystywane jako tereny rekreacyjne, oddane przyrodzie, wolne od stałej zabudowy. Oddajmy rzekom ich przestrzeń – dodał Radosław Gawlik, członek Zielonych 2004, były wiceminister środowiska. - Kolejnym błędem instytucji odpowiedzialnych za bezpieczeństwo społeczeństwa - błędem, na który od lat wskazują Zieloni - jest niszczenie potoków i rzek poprzez ich regulowanie i betonowanie, prowadzące do niszczenia retencji i przyspieszania spływu wody, co tylko zwiększa zagrożenie powodziowe w niższych partiach biegu rzeki oraz dramatycznie podnosi koszty ochrony przed powodzią. Poważnym zaniedbaniem po powodzi 1997 roku jest także brak realizacji lokalnych, uspołecznionych planów ochrony przeciwpowodziowej przez samorządy i administrację rządową a w rezultacie słabe przygotowanie ludzi do kolejnej powodzi, która właśnie nadeszła – konkludował Gawlik
Więcej postulatów Zielonych w zakresie bezpieczeństwa ekologicznego i społecznego oraz nowoczesnej polityki przeciwpowodziowej na stronie partii.
Ekspertyza dra Janusza Żelazińskiego przedstawiona Sejmowi "Nasz system ochrony przeciwpowodziowej jest anachroniczny" na stronach WWF.