Hodowla i masowe zabijanie kurczaków na potrzeby branży spożywczej to dzisiaj norma. Na fermach kury karmione są paszami genetycznie modyfikowanymi, które zawierają hormony mające na celu przyspieszyć wzrost i zwiększyć ich wagę (tzw. promotory wzrostu).
Do pasz dodawane są antybiotyki, które nie tylko szkodzą ptactwu, ale również osobom spożywającym kurczaki.
Kury żyją w ścisku, bez możliwości swobodnego poruszania się, w sztucznym oświetleniu. Cierpi na tym ich wydolność narządów wewnętrznych, mają choroby serca, stawów, nawet kuleją. Nie mogą naturalnie rosnąć i składać kur jak w dawnych czasach.
Dodatkowo, przycinane są im dzioby i pazury, żeby nie raniły „współmieszkańców”, a to przecież bolesny zabieg. W klatkach przewożone są też na ubój, podczas trasy łamane są im skrzydła i nogi, ukręcane karki. Na śmierć jadą już właściwie ranne.
Skąd wiadomo, jakie jaja kupujemy w sklepie?
Rozporządzenie Komisji (Wsp. Europ)o numerze 2295 z 2003 roku szczegółowo określa zasady znakowania jajek według typu hodowli. Z reguły są to pierwsze cyfry długiego numerku nabitego na skorupce.
Pozostałe oznaczenia to kraj pochodzenia i symbol producenta.
0 - to jaja z produkcji ekologicznej. Kury żyją w kurniku, ale mogą z niego wychodzić, grzebać, skubać, karmione są naturalnymi paszami. To tzw. „kury szczęśliwe”, organiczne, ale ich jajka są tylko w specjalnych ekologicznych sklepach i są z reguły drogie.
1 - to jaja z chowu na wolnym wybiegu. Te kury żyją w kurniku, choć mogą z niego wychodzić, grzebać, skubać. Nie wiadomo, czy są ekologicznie karmione.
2 - to jaja z chowu ściółkowego. Kury są zamknięte w kurniku, ale mogą chodzić swobodnie po ściółce – w kurniku. Nie na zewnątrz.
3 – najczęstsze - jaja z chowu klatkowego. Kury siedzą całe życie w małych klatkach, bez możliwości wyjścia, a ich wzrost jest sztucznie stymulowany. To najgorszy możliwy sposób hodowli, ale bardzo popularny w Polsce. Są to najtańsze jajka.
W 2012 roku w krajach Unii Europejskiej ma być wprowadzony kompletny zakaz chowu klatkowego, a klatki mają być zastąpione bardziej komfortowymi warunkami.
Tekst i zdjęcia: Katarzyna Dulko