Redakcja Mój-Ogrodnik:
Skąd zainteresowanie ekologią i działalnością społeczną?
Bartłomiej Kozek:
Pochodzę z Podkarpacia – miejsca niezwykle urokliwego przyrodniczo, które na własnej skórze przekonuje się, że dziedzictwo przyrodnicze i kulturowe może być źródłem dobrobytu i wyrównywania szans. Ponieważ jednak w myśleniu o rozwoju kraju dominuje niestety przekonanie, że wzrost dobrobytu musi odbywać się kosztem środowiska, nie mogłem nie włączyć się do życia politycznego. Staram się udowodnić, że nie są to zjawiska sprzeczne, ale wręcz przeciwnie – że szacunek dla przyrody i zrównoważony rozwój mogą przyczynić się do poprawy jakości życia nas wszystkich.
Redakcja Mój-Ogrodnik:
Jak znalazłeś się w Zielonych 2004?
Bartłomiej Kozek:
Wraz z wyjazdem na studia zdecydowałem się na kontakt z formacją, którą interesowałem się już wcześniej, czyli z Zielonymi. Nie widziałem na scenie politycznej innego ugrupowania, które łączy tak istotne kwestie, jak racjonalny rozwój, dbałość o spójność społeczną, świeckie państwa czy równe prawa dla kobiet i mężczyzn. W polskiej polityce – a już lokalnej w szczególności – brakuje spójnych wizji tego, w jakich wisach/miastach/krajach chcemy żyć, w jaki sposób mają być zorganizowane. Zieloni taką wizję mają, przez co ich polityka samorządowa nie jest zbiorem przypadkowych haseł, rzucanych w zależności od koniunktury.
Redakcja Mój-Ogrodnik:
Na czym polega codzienna praca w zielonych i czym jest Zielona Warszawa?
Bartłomiej Kozek:
Najważniejszą kwestią na poziomie lokalnym jest regularny monitoring lokalnych mediów i Rady Miasta – na tej podstawie tworzymy oświadczenia dotyczące bieżącej sytuacji w Warszawie. Zdarza się, że z różnymi problemami ekologicznymi dzwonią do nas mieszkanki i mieszkańcy miasta, kierujemy ich wówczas do odpowiednich instytucji publicznych, które powinny zająć się daną kwestią.
Zielona Warszawa (http://zielonawarszawa.blogspot.com) to nasz regularnie aktualizowany blog, który w marcu odwiedziło 3 tysiące osób. Ma dwa zadania – po pierwsze umieszczamy w nim streszczenia najważniejszych dokumentów poświęconych zrównoważonemu rozwojowi. Chcemy pokazać, że w dbałości o środowisko naturalne nie chodzi o „kwiatki i żabki”, jak to przedstawiają niektórzy, ale że my wszyscy mamy w tym interes. Dobrze rozplanowana przestrzeń miejska może np. zmniejszyć długość czasu podróży do i z pracy, bliskość parku miejskiego wpływa pozytywnie na jakość powietrza i na poziom koncentracji, zaś promocja transportu publicznego to inwestycja w mobilność z mniejszą ilością spalin i tym samym – mniejszymi kosztami opieki zdrowotnej. Podobnych zależności jest znacznie więcej i właśnie dlatego chcemy dostarczać twardych danych na ich temat. Oczywiście od czasu do czasu piszemy tam także o Warszawie i polityce władz miejskich. Zapraszam do lektury.
Redakcja Mój-Ogrodnik:
Jaką role odgrywa np. ograniczanie zużycia energii praktycznie?
Bartłomiej Kozek:
Przygotowaliśmy „Stołeczną Politykę Klimatyczną” jako remedium na nieskoordynowanie głównych polityk miejskich. Jednym z naszych postulatów jest zwiększenie środków na fundusz termoizolacyjny. Ograniczanie zużycia energii to żaden luksus – to konieczność zarówno ekonomiczna, jak i ekologiczna. Dobrze ocieplone budynki wymagają do funkcjonowania mniej energii, co przekłada się na realne oszczędności. Podobne oszczędności mogą przynieść proste inwestycje, takie jak wymiana żarówek na energooszczędne czy też rezygnacja z używania w urządzeniach trybu czuwania. Dobrym sposobem wychładzania budynków mogą być także ogrody na dachach wieżowców, działające niczym naturalna klimatyzacja. Panele słoneczne również mogą zmniejszyć uzależnienie od miejskiej sieci przesyłowej i obniżyć rachunki. Czysty zysk – ważne zatem, by tego typu działania były aktywnie wspierane przez władze lokalne i krajowe.
Redakcja Mój-Ogrodnik:
Jakie inicjatywy miejskie podejmujecie? Nad czym głównie pracujecie i co jest największym wyzwaniem dla Warszawy?
Bartłomiej Kozek:
Dwa najważniejsze dla nas w tym momencie tematy to zielony transport i przestrzeń publiczna. Nasz człowiek, Mikołaj Tomczak, przygotował projekt jednolitych oznaczeń dla Kolei Mazowieckich, metra i Szybkiej Kolei Miejskiej. Wkrótce będziemy na ten temat rozmawiać z kolejami.
Przestrzeń publiczna to z kolei dziedzina, która jest dla mnie niezwykle istotna. Żyjemy w mieście pokrytym płachtami reklamowymi, w którym brak planów zagospodarowania przestrzennego ułatwia budowlaną samowolę, niszczącą środowisko i obniżającą jakość życia. Miasto wieżowców – jak w niedawno opublikowanym planie centrum Warszawy – to miasto zdehumanizowane. Park w środku miasta to skarb, który należy rewitalizować, a nie zastanawiać się nad wybudowaniem kolejnego drapacza chmur. Musimy myśleć o odbudowie tkanki miejskiej – o Pałacu Saskim, poprawie stanu podwórek etc. - a nie o ograniczaniu przestrzeni do życia. Miasto potrzebuje nowych obiektów kulturalnych i wzmacniania kapitału społecznego – jeśli jedyną odpowiedzią na tego typu wyzwania mają być wieżowce, to jest to leczenie własnych kompleksów w stosunku do Zachodu, a nie budowanie nowoczesnego miasta.
Redakcja Mój-Ogrodnik:
Na czym polegają trudności?
Bartłomiej Kozek:
Mało kto niestety rozumie, czym jest zrównoważony rozwój. Jesteśmy zatomizowanym i rozwarstwionym społeczeństwem, czego najlepszym przykładem mogą być zamknięte osiedla z jednej i zrujnowane kamienice na Pradze Północ z drugiej strony. Brakuje myślenia w kategoriach wspólnotowych. Planowanie przestrzenne bardzo często wpisuje się w ten schemat, np. preferując budowę infrastruktury dla samochodów bardziej niż dla autobusów. Wymowny jest tu przykład Złotych Tarasów – rozliczne ekipy rządzące Warszawą uznawały, że budowa kolejnej przestrzeni konsumpcji załatwi problem braku dynamicznego centrum miasta. Nie tędy droga!
Redakcja Mój-Ogrodnik:
Największe sukcesy?
Bartłomiej Kozek:
Ludzie zaczynają dostrzegać powoli powiązania pomiędzy pozornie niezwiązanymi kwestiami. Toczy się „wojna o miasto”, której bitwami są np. spory o Dotleniacz Joanny Rajkowskiej na Placu Grzybowskim, kwestia zdominowania Placu Wilsona przez placówki bankowe czy też walka mieszkanek i mieszkańców Ochoty o zachowanie i modernizację Bazaru Banacha zamiast stawiania tam wieżowców. To wojna między zwykłymi ludźmi a nadambitnymi planistami i grupami interesu, dla których człowiek jest przeszkodą w realizacji planów. Cieszymy się, że możemy choć trochę pomagać w tych starciach ludziom, bo to oni powinni być gospodyniami i gospodarzami swojego miasta.
Redakcja Mój-Ogrodnik:
A plany na najbliższe miesiące?
Bartłomiej Kozek:
Będziemy przygotowywać się na wybory samorządowe w 2010 roku. Planujemy wydawanie dalszych stanowisk, przygotowanie i dopracowanie naszego całościowego programu dla Warszawy, a także opracowanie kolejnych pomysłów na zrównoważony rozwój miasta. Reszta niech zostanie niespodzianką.
Dziękuję za rozmowę.
Redakcja Mój-Ogrodnik.pl
Więcej artykułów w Dziale Ekologia na Moj-ogrodnik.pl
oraz na stronie: Zieloni2004.pl