Orzeł Java przez setki lat krążył sobie wokół wzgórz i lasów deszczowych Javy. Polował, dał się fotografować pierwszym XX-wiecznym turystom, nie wyróżniał się niczym szczególnym poza wspaniałym rudym oskrzydleniem i pięknym szpicem. Kiedy nagle stał się sławny w latach 90-tych: były dyktator Indonezji Suharto uznał go za zagrożonego ptaka narodowego i kazał wpisać na czerwoną listę zagrożonych gatunków. Do dzisiaj jego stan spadł na całym świecie do około 600 sztuk, w tym większości wystawionych w ogrodach zoologicznych lub w rękach kolekcjonerów.
Handel zagrożonymi gatunkami jest oczywiście nielegalny, a handlarzy i kupujących mogą spotkać drakońskie kary. Ale tylko oficjalnie. Mimo to na Javie turysta na każdym rynku ulicznym może kupić takiego orła w klatce. Przeciętnie po 40 dolarów. Dla handlarza miejscowego to ogromna suma.
Naukowcy z ochrony zwierząt postulują: wprowadzenie gatunku na czerwoną listę ochronną ma sens tylko wtedy, gdy rządy równocześnie będą zwalczały kłusownictwo i nielegalny handel. Podobny dylemat ma nawet WWF - w końcu to tak naprawdę miejscowi handlarze najlepiej wiedzą, które gatunki rzeczywiście są rzadkie i zagrożone wymarciem.
Na rynku w Bangkoku zupełnie legalnie sprzedawane są np. cenne żółwie z Madagaskaru. Turysta od razu dostaje ulotkę informującą, że są one na "czerwonej liście" - kupi albo z wyrachowania, albo z litości, myśląc że ocala świat. Bo wszystko ma swoją cenę: ten, kto złapie na Madagaskarze żółwia dostaje za niego 1,30 euro, ten, komu uda się go "opylić" turyście, zarobi nawet 2000 euro.
I wszystko, jak się okazuje, znowu zaczyna się w bogatych krajach, Ameryki i Europy, gdzie dla egoizmu i najczęściej snobizmu sprowadzane są urocze rzadkie zwierzątka. Większość z nich, cierpi już po schwytaniu, na targu azjatyckim czy afrykańskim, albo go odsprzedadzą i będzie cierpiał straszliwe warunki w podróży, choć ma ja szansę przeżyć i potem jakiś czas pobyć w klatce. Ale może też nie być kupionym, wtedy znudzony handlarz zabije go sikierą na miejscu i wyrzuci do rynsztoka. Który życiorys łatwiejszy?
Pozostaje ostatnia kwestia do wyjaśnienia: czy ludzie, którzy polują na te zwierzęta i sprzedają turystom, są tak głupi, czy wyrachowani? Chyba najczęściej nie mają wyjścia, ponieważ ich rządy nie pozwalają im w godny i legalny sposób zarabiać na życie.
Komentarz: Katarzyna Dulko
Na podstawie artykułu: Toedliche Ehre" w DER SPIEGEL, 40/2009