Zaczęło się formalnie w 2007 roku, ale w rzeczywistości Annie Leonard działa zawodowo na polu ekologicznej przejrzystości od przynajmniej dwudziestu lat. Jej projekty (głównie strona internetowa) oraz książka opierają się na specyficznej innowacyjnej komunikacji: kreskówki tłumaczące zawiłe - także naukowe aspekty współczesnej produkcji, gospodarki, konsumpcji, sprzedaży, marketingu i ... życia.
Musicie to obejrzeć! - jeden z najnowszych filmików - HISTORIA KOSMETYKÓW:
To historia świata, który ma obsesję na punkcie rzeczy, a dokładniej ich posiadania. Niszczymy siebie, niszczymy planetę, a nawet nie mamy przy tym przyjemności.
Zaczyna się od .. ulubionego szamponu. On rzeczywiście działa, sprawia, że mamy piękne lśniące włosy. Jak on to robi? Lista składników - oceniona przez laborantów - wskazuje na zawartość składników... mogących powodować raka, niepłodność, czy astmę. Wiele produktów w łazience - nawet szampon dla dzieci - zawiera takie toksyny. Co można z tym zrobić?
Jeśli w fabryce produkującej szampony używa się toksyn, to one lądują w plastikowej butelce, potem w ciele pracowników fabryki, a potem w nas i naszych dzieciach. Jeśli przeciętna kobieta w USA używa w łazience 12 produktów kosmetycznych dziennie (mężczyzna 6), to narażamy się na spotkanie z wieloma chemikaliami. Oczywiście nie cała chemia jest toksyczna. Wydaje się jednak, że jesteśmy niczym w wielkim eksperymencie (niczym na zwierzętach), gdzie testuje się coś, czego skutków nie zna nikt.
Może to kwestia naszych wyborów? Może po prostu kupujemy złe produkty? Wybór w sklepie zdaje się być nieskończony: może kupić szminkę w kilkudziesięciu kolorach, szampon na kilkanaście rodzajów włosów... A co z wyborami, które naprawdę się liczą? nawet szampon typu Herbal Essences (numer 2 w USA) zawiera substancje ropopochodne - od kiedy ropa to zioło? Trudno jest kupować naturalne produkty, jeśli wyrazy naturalny, ziołowy czy organiczny nie są w komunikacji marketingowej regulowane prawnie. Każdy może swój toksyczny szampon w Ameryce nazwać ziołowym! I to się dzieje - bo kto kupiłby szampon, który nazywałby się "olejny"?
Wybór produktów, które są bezpieczne? To wydaje się dosyć trudne, kiedy nie ma takiego wyrobu na półce. Nawet produkty Estee Lauder, czy Avonu, które zachęcają do kupna szminek akcjami społecznymi w rzeczywistości powinny zostać oskarżone o "pinkwashing" - ich produkty zawierają elementy prowadzące do raka piersi. Czy nie lepszym sposobem na zwalczanie przez te firmy chorób byłoby po prostu usunięcie toksyn ze szminek?
Jeszcze gorzej jest z kremami do opalania, czy kremami rozjaśniającymi - są super toksyczne, także w przekazie piękna, które propagują.
O co więc chodzi z tymi kosmetykami? Czy producenci chcą nas zatruć dolewając te toksyny? Nie, chodzi raczej o to, że pracują na zasadzie z lat 50-tych, kiedy rządy (USA) wspierały produkcję kosmetyków z odpadów ropopochodnych. Ludzie wierzyli, że można żyć na dobrym poziomie dzięki chemii. To było oczywiście lata temu, ale dzisiaj koncerny kosmetyczne twierdzą, że w ich preparatach zostało bardzo niewiele chemii. Tyle nam nie zaszkodzi - naprawdę? Chyba tylko wtedy, gdybyśmy ich używali raz w roku! Trochę na włosy, trochę w kremiku, potem w dezodorancie ... a pracownicy branży kosmetycznej (np. fryzjerzy) są narażeni na toksyny cały dzień.
Nikt tego nie kontroluje? Zdaje się, że nie. Od 1939 roku (prehistoria!) w Stanach na 12 tysięcy zarejestrowanych składników kosmetyków tylko 8 zostało zakazanych - nawet nie ma obowiązku, by wszystkie wymieniać na opakowaniu. Wydaje się, że to jakiś koszmar? To wynik systemu, który ignoruje podstawową zasadę gospodarki materialnej: Toxics in, Toxics out.
Jak to zmienić? zacząć od siebie i włączyć się w zmianę nawyków konsumpcyjnych - razem można potem wymagać od rządów, by te zajęły się naszym bezpieczeństwem.
Filmy i zdjęcia pochodzą ze strony Projektu: The Story of Stuff
Wszystkie elementy są dostępne w downloads
Opracowanie: Kasia Dulko