Nasze ubrania muszą być nie tylko wygodne, ale tez dopasowane do współczesnego stylu życia. Nie wyjdziemy do biura w lnianej koszuli, bo nie chcemy wyglądać jak średniowieczny rolnik, nie ubierzemy bawełnianych rajstop na imprezę, bo przecież nasze muszą lśnić i dobrze się opinać, nie wyjedziemy na narty w kurtce przemakalnej, bo przecież dobrą zabawę gwarantuje "niezależność od warunków atmosferycznych". Dzisiejsza odzież na szczęście nam na to pozwala. Właściwie pozwala nam na wszystko, a to dzięki chemii.
Jeśli ktoś jeszcze myśli, że nosimy naturalne bawełniane ubrania (sic! jakby współczesna bawełna miała coś wspólnego z naturą...), to bardzo się myli. Formaldehyd odkaża i konserwuje, farby z metalami ciężkimi, konserwanty ... już dziesięć lat temu do produkcji ubrań używano ponad 7 tysięcy substancji pomocniczych. Nie ma obowiązku, by producent danego ubrania na metce zamieścił listę chemikaliów, które zastosował przy produkcji danej odzieży. Inaczej niż przy kosmetykach, choć i z nimi jak wiemy konsumenci mają problem wyboru. Dlatego wszystkiego tak naprawdę trzeba uczyć się samemu.
Po pierwsze, najbardziej narażone na działania chemii są dzieci, które mają bardzo wrażliwą skórę i szybko wchłaniają alergeny czy toksyny np. z ubrań. Tutaj bardzo niebezpieczne są ftalany, służące do zmiękczania ubrań (analiza środowiskowa i zdrowotna: Phthalates. Dlatego tak ważne jest sprawdzanie tego, w co je ubieramy (więcej na ten temat np. w wywiadzie z Pawłem Modrzejewskim). TBT w kurtkach wodoodpornych - jak się okazało, burzy równowagę hormonalną dzieci, powoli jest wycofywany przez niektóre marki. Pytanie, dlaczego wycofywany, i w ogóle wprowadzony? Czy potrzeba wodoodporności naszych ubrań naprawdę usprawiedliwia trucie naszych organizmów? Jedna z sieci odzieżowych - H&M - dopiero w przyszłym roku, i to pod namową organizacji ekologicznej Greenpeace, ujawni listę chemikaliów, które stosuje w produkcji odzieży, a także w natryskach "ochronnych" podczas transportu z Azji np. do Europy. Usunie, dopiero do 2020 roku (patrz Greenpeace o chemii u fabrykach H&M, komentarze o Detoxie w H&M).
Etykietka na ubraniu: 100% bawełny brzmi dobrze, prawda? tymczasem to może 70% wagi, resztę stanowią zmiękczacze, rozjaśniacze, wybielacze, wzmacniacze koloru, substancje ognioodporne itd. O nich na metce nie ma ani słowa. A barwne kolory naszych ubrań mają swoją cenę - nie tylko dla alergików.
Jak mówią w Chinach, kolor sezonu nie rozpoznaje się na wybiegu, ale po kolorze rzek. Nieustannie odnajdywane są nielegalne rury odprowadzające z fabryk do lokalnych rzek, które chcą się taniej pozbyć chemicznych balastów (badania w tym temacie także przeprowadził Greenpeace). Jedyną wskazówką dla konsumenta, by unikać szkodliwych alergicznych ubrań, jest na razie napis na metce: "prać oddzielnie", "prać odwrotną stroną", "prać z podobnymi kolorami". Czyż większość naszych ubrań nie ma podobnych oznaczeń? W przypadku szczególnie bielizny lub podkoszulków lepiej dla naszego zdrowia byłoby w ogóle unikać ubrań farbowanych.
Nadzieja... jest tylko w tym, że prawo europejskie REACH* ograniczy ilość toksyn, z którymi mamy kontakt na co dzień. Jeśli nie, to pozostaje nam .. noszenie ubrań używanych, przy których możemy mieć nadzieję, że większość trucizn już się sprała. Tylko co to za pociecha, jeśli teraz trują okoliczne ścieki i rzeki ...
Komentarz: Kasia Dulko, Mój Ogrodnik
Na podstawie: Kirsten Brodde, Saubere Sachen , 2009
* REACH - Ustawa o substancjach chemicznych i ich mieszaninach - akty prawne w j.polskim tutaj ; rozporządzenie Unii Europejskiej weszło w życie w 2007 roku regulując stosowanie chemikaliów. Dokładnie zbadano ponad 30tys. substancji, w przypadku najgorszych z nich zakazano wprowadzania na rynek. W przypadku substancji nowych, to wprowadzający je producenci muszą udowodnić ich nieszkodliwość by móc je stosować. Lepiej zapobiegać, niż leczyć.