Jak się często okazuje, historyczni spadkobiercy dwóch różnych tradycji: scjentyzmu nowoczesnej nauki i zachodniego humanizmu chrześcijańskiego, w rzeczywistości społecznej rzadko się spotykają. I rzadko myślą podobnie. Tymczasem powinni, bo na świecie - tym cywilizowanym - istnieje wciąż wiele kontrowersji. Oto jedna z nich - związana z eksperymentowaniem na zwierzętach, praktykowana na niemieckim Uniwersytecie w Bremie.
NAUKA A MAŁPY?
Organizacja międzynarodowa Animal Welfare Act nie zakazuje eksperymentów na małpach. Z punktu widzenia ustawodawcy (niemieckiego) różnica między traktowaniem szympansów i ludzi jest głębsza niż różnica w traktowaniu szympansa i kurczaka. Ale biologicznie nie jest to uzasadnione. Genetycznie, ludzie i małpy są o wiele bliżej spokrewnione niż małpy z kurczakami. Niestety już od np. Tomasza z Akwinu odróżniano szympansy od gatunku ludzkiego zależnością: śmiertelność a nieśmiertelność duszy. Sto lat temu, nasi włochaci krewni byli postrzegani jako głupie, niegrzeczne, napalone, gorsze i brutalne stwory. Do nauki sprawy zakładano. To nie przeszkodziło w testowaniu na nich trików psychologicznych czy psychicznych. Naukowcy bahawioralni, genetycy i neurobiolodzy mogą dzisiaj pokazać imponujący kompleksowy obraz psychiki naczelnych: małpy są fascynujące istoty społeczne, posiadające wiedzę, poczucie przydatności, opieki i wspólnoty. Czują miłość, żal i ból psychiczny.
Tymczasem Gerhard Heldmaier, przewodniczący niemieckiej Komisji Senatu ds. badań na zwierzętach, nie widzi problemów etycznych z próbami naukowymi w Bremie. Heldmaier jest fizjologiem i psychologiem zwierzęcym. W swoich uzasadnieniach odwołuje się do (swojego) doświadczenia z 2,7 mln innych zwierzętąt, które są przedmiotem badań (są zabijane) w laboratorium. Logika jest prosta: Skoro można robić eksperymenty na myszach, można też na małpach. Ale gdzie są badania psychicznych urazów u zwierząt? Szkody wyrządzone przez klatkę, poprzez strach?
Był nazywany oprawcą, przestępcą, zboczeńcem. Publicznie grożono mu porwaniem syna i wykorzystaniem go jako zwierzę doświadczalne. Jego rodzina jest regularnie pod ochroną policji. Andreas Kreiter jest profesorem w Bremie - prowadzi eksperymenty na lemurach. Być może ma nadzieję, że jego praca przyczyni się do lepszego zrozumienia padaczki czy demencji. Może. Z pierwszych badań nic nie wiadomo. Dla niektórych krytyków Kreiter jest po prostu zły.
Spór wokół jego osoby jest przykładem tego, co dzieje się w Niemczech w zakresie zapewnienia ogólnego dobrostanu zwierząt. Badania na zwierzętach są ostro krytykowane. Muszą się odbywać w ściśle kontrolowanych warunkach. Czasem z przesadą.
Z małpami jest problem. Ich duże oczy w klatce budzą lęk, że coś zostało pominięte. Nie da się ich badać elektrodami, jak np. myszy - bo od razu odzywa się cała masa przeciwników. Dlatego naukowcy podkreślają ich rozdźwięk z gatunkiem ludzkim, co prowadzi do dalszego budowania muru. Tymczasem prawdziwe zagrożenie jest gdzie indziej: spór o małpy z Bremy tuszuje realne problemy i odwraca uwagę od udręk zwierząt, które w milionach sztuk cierpią każdego dnia w naszym konsumpcyjnym łańcuchu.
W domowych pieleszach
Grzmieć przeciwko testowaniu leków na zwierzakach laboratoryjnych, a równocześnie hodować wyszukane rasy psów, które dla upodobania człowieka mają np. małe główki i nie mogą swobodnie oddychać, albo trenować konie sportowe, albo podziwiać egzotykę w zoo - oto rozdwojenie jaźni człowieka. Małpy w laboratorium wywołują nasz niesmak. Ale biały niedźwiedź polarny Knut w Berlinie (niemiecka żywa maskotka) już nie. Także do zwierząt udomowionych nie mamy żadnych zastrzeżeń. Psychiczne kaleki można zobaczyć na ulicach: otyłe bulldogi, wychudzone Mini-Chihuahuas z deformacją głowy i chorobą serca. Nasze domówki często chorują na karłowatość, fałszywe ciąże, kamicę układu moczowego i zapalenie stawów, na jaskrę, zapalenie spojówek i przepukliny.
Z dobrym smakiem
Kochamy je jeść, nasze zwierzęta. Może to i oznaczać wiele okrucieństwa w ich codziennym życiu (czego jesteśmy świadomi), kiedy po raz kolejny słyszymy i widzimy obrazy z uboju zwierząt gospodarskich. Ale skandale (jak te, gdzie zastrzyki na świniach do uboju były zbyt słabe i te budziły się w czasie obdzierania ich ze skóry) szybko przechodzą. Nie wygrywają z wonnym zapachem.
Świadomy nieświadomy ... konsument
Klient widząc kiełbasę widzi jej cenę. Nigdy nie wie, jaki los został schowany pod jej skórką: w jakich warunkach zwierzę było trzymane, transportowane lub ubite. Produkcja przemysłowa nie jest złem samym w sobie. Ale anonimowość i brak zainteresowania nią sprzyja cierpieniom zwierząt na dużą skalę. Produkty ekologiczne - które są najczęściej na lepszej pozycji - do tej pory stanowią tylko niewielką niszę rynkową. To nie jakość jest konkurencyjna na rynku żywności, brakuje bowiem czegoś podstawowego: przejrzystości.
27 milionów świń, prawie 50 milionów kur i kurcząt do uboju w Niemczech - dla konsumenta praktycznie niewidoczne. I większość z nich nie żyją zbyt długo. Tucz kurcząt to od sześciu do ośmiu tygodni, cielęcia trzy miesiące. Świnia żyje często tylko pół roku, jeśli jest na rzeź. Hodowle, tuczenia, ubój - są skoncentrowane i organizowane na skalę przemysłową. Na rynkach rozwijających się ludzie jedzą teraz pięć razy więcej jaj i trzy razy więcej mięsa niż pięćdziesiąt lat temu. Żaden kraj nie jest tak szybki w wykorzystywaniu zwierząt jak Chiny. Dziś to największy producent wieprzowiny na świecie - wciąż skazany na import mięsa.
Wzrost liczby ludności i urbanizacja pozwolą na dalsze uprzemysłowienie produkcji mięsa i wszystkie okropności, które z trudem zostały wyparte w Europie (drut kolczasty wokół hodowli kurcząt, świnie ze zdeformowanymi stopami, stały stres spowodowanych przez hałas, brud i ciasnotę, magazynowanie w setkach tysiącach sztuk). "Nic nie zwiększy szans na przetrwanie na Ziemi tak jak ewolucja do diety wegetariańskiej" mawiał Albert Einstein. Ale kto go posłuchał?
Przejrzystość i kontrola są kluczowe w zakresie dbania o dobrostan zwierząt. Nie są potrzebne nam nowe przepisy, ale zmiany w świadomości. O testach na małpach w Bremie wkrótce rozstrzygnie sąd. Ale agonii za zasłoną ferm nie zniweluje żaden urząd, bo to konsument decyduje.
Komentarz i tłumaczenie: Katarzyna Dulko
Na podstawie artykułów z DIE ZEIT:
Richard David Precht ; Andreas Sentker + Stefan Schmitt, Willmann Urs. Linki do podobnych tekstów . Artykuł dostępny w postaci pliku dźwiękowego na obszarze premium: www.zeit.de/audio.