Moda, etyka, jakość czy przypadek - dlaczego niektórzy kupują kawę konwencjonalną, a inni wybierają produkt zwany: fair trade - czyli kupiony uczciwie? Kupiony z założeniem od tego, kto go wyprodukował, czyli rolnika np. w kraju tropikalnym, uczciwie - to znaczy, że za dobrą cenę, która pozwoli mu godnie żyć. Brzmi banalnie, ale okazuje się, że nie jest wcale takie banalne, skoro w większości przypadków kawa na świecie tym torem nie jest rozprowadzana. Brakuje zarówno płatności bezpośrednio do rolnika, a tym bardziej uczciwej i godziwej.
Kupowanie kawy ze znaczkiem fair trade uważane jest za symbol luksusu, ponieważ jest to produkt niszowy, w porównaniu z ulubionymi dyskontami Polaków droższy. Mała jest świadomość co oznacza symbol FT na opakowaniu, mała jest też oferta w sklepach. Mogłoby się wydawać, że naturalną konsekwencją bogacenia się społeczeństwa byłoby kupowanie produktów droższych czyli np. takiej kawy, ale tak ni jest, bo jak pokazują badania osoby więcej zarabiające niekoniecznie mają świadomość na temat etycznych aspektów produkcji nie tylko kawy ale w ogóle. Pozostaje przypadek - na stacjach polskiej sieci pali Orlen sprzedawana jest kawa fair trade. Kupują ją najczęściej kierowcy ciężarówek. Prawie żaden z nich nie wie, ze przyczynia się do sprzedaży produktów etycznych. Co więcej, przy wyborze dystrybutora Orlen wcale nie kierował się etyką, ale jakością. A że wygrał produkt fair trade? Przypadek.
Tymczasem pojawiają się głosy, które krytykują fair trade. Oto kilka argumentów Instytutu Globalizacji:
1. fair trade nie jest do końca sprawiedliwym systemem, ponieważ jego celem jest likwidacja globalnej konkurencyjności poprzez układanie sztywnych cen dla rolników;
2. promuje duże zatrudnienie na plantacjach zamiast promować innowacyjne rozwojowe rozwiązania jak maszyny zbierające nasionka kawy;
3. kieruje się na regiony, gdzie nie ma dobrych warunków klimatycznych do upraw i sztucznie podtrzymuje tam pracę rolników.
Tyle z uproszczonej argumentacji przeciwników regulowania etycznego rynku kawy. Nieprawdą jest jednak, że rynek konwencjonalny jest sprawiedliwy, bo od dawna reguluje go monopol kilku globalnych korporacji, które już między sobą układają wysokość cen. Fair trade przede wszystkim pozwala utrzymywać się na godziwym poziomie tym, którzy takie produkty wytwarzają. Powstaje tylko duże pytanie: czy należałoby certyfikować tylko te wybrane produkty, czy może całe organizacje produkujące - ponieważ znane są przypadki, kiedy ten sam rolnik produkuje zarówno konwencjonalne produkty jak i fartradowe. Wydaje się to być nie do pogodzenia...
Fair trade nie jest lekiem na wszystkie bolączki produkcyjno-rolnego świata. Ma na celu zapewnienie stabilności dochodów - a tego najbardziej potrzeba ludziom w Trzecim Świecie - tak by w konsekwencji mogli oni inwestować w jakość, a następnie dywersyfikować swoje produkty. W końcu na jakiekolwiek inwestycje potrzeba kapitału. Pozostawienie kwestii globalnej produkcji takich dóbr jak kawa, kakao czy herbata jest brutalnie nierefleksyjne.
Na koniec kilka słów z albumu zatytułowanego "100 wyjątkowych miejsc. Zobacz, zanim znikną" - historia miasteczka kawowego Veracruz w Meksyku. Drugi co do wielkości producent kawy w Meksyku, oaza wielu drobnych plantatorów uprawiających strąkową kawę na wzgórzach - stosują pracochłonne tradycyjne metody, które wymagają nie tylko ręczne obierania ziarenek, ale ich suszenia na słońcu czy moczenia w wodzie. Są ekologiczni, bo dzięki temu systemowi nie zatruwają środowiska pestycydami czy innymi nawozami. Ale mają problem: plantacje przemysłowe odbierają im klientów niską ceną pozostawiając ich na granicy bankructwa, na domiar złego w miarę zmian klimatycznych latem dotykają ich susze, zimą mrozy, więc plantacje wymagają coraz większej opieki. Co powinien robić konsument w Europie? Kupować ich kawę i docenić tradycyjny ekologiczny proces produkcji, a może pozwolić im - najpierw zbankrutować - a potem się przebranżowić?
Komentarz: Katarzyna Dulko