Pytanie konkursowe brzmiało: "Twoj wymarzony ekologiczny ogród lub balkon - dlaczego? dla kogo? jak go sobie wyobrażasz?" Przeczytajcie, jak poradziła sobie z nim Iwona Sławek, która dostaje od nas ZAPROSZENIE na Konferencję Eko-marketing w Warszawie.
"Zielony azyl" - Iwona Sławek
Gdyby zapytać kogoś, z czym kojarzy mu się słowo „ogród” zapewne usłyszelibyśmy, że „z grządkami marchewki”. Zaś projektowanie ogrodów najczęściej uważane jest za abstrakcję, na którą mogą sobie pozwolić tylko bogaci. Hasło: „pielęgnacja działki” dla wielu oznacza przycinkę na wiosnę drzewek owocowych i wypalanie trawy.
Na szczęście rozwój świadomości w zakresie ekologii powoli, ale systematycznie zaczyna zbierać swoje plony. Spada użycie chemicznych środków ochrony roślin, a stereotyp mówiący o tym jakoby wypalanie traw użyźniało glebę przechodzi do lamusa. W naszym otoczeniu zaczynają pojawiać się ogródki przemyślane pod względem funkcjonalności, ale i estetyki. I wcale nie potrzeba na ten cel wydawać fortuny. Wystarczy odrobina wiedzy, chęci i łut szczęścia. Mój wymarzony ogród wcale nie obejmuje swoim zasięgiem kilku hektarów. Jest to miniaturowy, zielony azyl dla mojej rodziny, stanowi ucieczkę od codziennego miejskiego życia i wcale nie wymaga dużego nakładu pracy. Pozwólcie, że wirtualnie oprowadzę Was po jego ścieżkach, tylko proszę patrzeć pod nogi, można się potknąć o kamienie ;] – przywiezione zostały z okolicy, pomiędzy nimi pojawiają się kawałki kory, a także mech i trawa. Jest naturalnie, choć dla niektórych mało wygodnie, ale nie cierpię betonu i w swoim wymarzonym ogrodzie go nie potrzebuję.
Jest więc naturalnie i dość dziko, ale nie chaotycznie. Ścieżki wiją się pomiędzy rabatami, teren obfituje w skarpy, zagłębienia i wszelkie naturalnie występujące nierówności, które nadają mu swoistego uroku. Pierwotnego charakteru w ogrodzie nadają bujnie rozrastające się zioła, m.in.: arcydzięgiel litwor, lubczyk, przytulia wonna. Pomiędzy nimi paprocie i kilka krzewów w tym pigwowiec i czarny bez. Krzewy trzeba od czasu do czasu przycinać, aby za bardzo się nie rozrosły i nie zagłuszyły niższych roślin. W zasadzie w ogrodzie wielkość ma znaczenie, właśnie ze względu na ewentualność zagłuszania wyższych roślin przez niższe. Kawałek za paprociami, znajduje się mój ulubiony zakątek. Kwitną tu róże, intensywnie pachnie tymianek i stoi drewniana ławeczka. Uwielbiam na niej siedzieć wieczorami. Słuchać Cyklad i napawać się aromatem ziół. Na stojącej obok pergoli pokrytej winoroślą zawieszam lampiony – kolorowe słoiki ze świeczką w środku. Jest naprawdę przytulnie.
Idąc dalej nasze oczy cieszą żywe kolory fiołków, lawendy i nasturcji. Za nimi ciemnym, zielonym murem stoi bukszpan. Mijamy je i stajemy oko w oko z kolejną niewielka rabatą, na której znajdują się zioła sałatkowe. Kilka gatunków sałaty, fenkuł, mniszek, lubczyk, melisa, stokrotki, ogórecznik nie tylko sycą nasze oczy, ale i brzuchy. Po przeciwległej stronie niewielka pergola otulona pędami aromatycznego chmielu z ozdobnymi szyszkami. W najdalszym kącie płożą się pędy truskawek, rozrastają krzewy malin i jeżyn.
Pewnie zastanawiacie się jak to możliwe, że w moim ogrodzie jest tyle bujnej roślinności? Ha! Sekret tkwi w nawożeniu kompostem. Jest to niezbędny zabieg, który poprawia kondycję rosnących tu roślin, chroni przed erozją, szybkim wysychaniem gleby, a także tłumi chwasty. Kompost, którego używam powstaje w zacienionym, przewiewnym i niewidocznym miejscu mojego ogrodu. Jak do niego trafić? Podpowiem tylko, że należy kierować się węchem ;] Specyficzna woń, daleka od woni fiołków skieruje ciekawskich do wykonanego własnoręcznie pojemnika kompostowego. Na dnie znajdują się łodygi i jakiś grubszy materiał, już dokładnie nie pamiętam jakiego typu, najważniejsze, że dociera tam powietrze. A na nim warstwy odpadów roślinnych, łącznie z pokrzywą i żywokostem, które to przyspieszają fermentację. Wszystko sobie dojrzewa z daleka od ciekawskich oczu i nosów :]
„A co z pieleniem ogródka?” – ktoś zapyta. Hm, od czasu do czasu na rabatach pojawiają się „nieużyteczne” rośliny (np. pogarszające warunki rozwoju innych roślin) i ich się pozbywam, jednak większość można zaliczyć do rodzaju „użytecznych chwastów”. Jak to możliwe? Śpieszę z wytłumaczeniem. Już w XIX w. pisarz Ralph Waldo Emmerson określił chwasty jako „rośliny, których zalety nie zostały jeszcze odkryte”. W myśl jego spostrzeżenia w roślinach nazywanych chwastami staram się zauważyć ich naturalne piękno. W dzikim rumianku, nazywanym „lekarzem roślin” doceniam to, że „ożywia” rośliny znajdujące się w jego pobliżu. Dziki czosnek w różach? Trzeba sprawdzić z jakiego rodzaju, być może akurat ten sprawi, że nasze róże rozrosną się bujnie.
Żywokost lekarski pospolicie występujący w naszym kraju to nie tylko ładne purpurowe kwiaty na rabacie, ale i środek na dolegliwości skórne (zawiera alantoinę). A gdy przekwitnie łodygi warto wrzucić do kompostownika - przyspieszą proces rozkładu organiki.
Oprócz tego pospolite chwasty mają jeszcze jedną zaletę, wraz z „planowo” występującą roślinnością stanowią azyl dla wielu zwierząt.
Najbardziej lubię wiosnę i lato w moim ogrodzie, kiedy to barwy i zapachy pieszczą moje zmysły. Późna jesień też ma swoje uroki. Jednak w dużej mierze jest to czas przygotowań do zimy. Wrażliwe na przymrozki rośliny, m.in. moja ulubiona bazylia, musi zostać wykopana i przesadzona do doniczki. Wreszcie mogę się nią nacieszyć na parapecie w kuchni. Niektóre rośliny przykrywam słomą, liśćmi. A właśnie – liście – bardzo ważne jest, aby systematycznie usuwać te, które opadły, by nie gniły szczególnie pod płożącymi się ziołami. Zima to czas odpoczynku roślin i mojej tęsknoty za zielonym dywanem z trawy, kobiercem kolorowych kwiatów i rabatami pachnących ziół.
Czas ten spędzam m.in. na degustowaniu nalewek z dzikiego bzu, delektowaniu się herbatką z mięty i zajadaniu się konfiturami z truskawek i pigwy. Jak dobrze jest mieć takie swoje miejsce, taki swój całoroczny zielony azyl...
****
Powyższy tekst został nagrodzony w Konkursie Ogrodnika. Gratulujemy!