Redakcja Mój Ogrodnik:
Jak to się dzieje, że w pewnym momencie człowiek zaczyna interesować się tak trudnymi rzeczami jak "odpowiedzialny biznes" czy "zrównoważony rozwój"?
Basia Szczęsna:
Odpowiedzialny biznes to temat niełatwy, natomiast co gorsza, wciąż jeszcze dość u nas niszowy. Co jednak istotne, wartości leżące u podstaw odpowiedzialnego podejścia do biznesu opierają się na kwestiach absolutnie uniwersalnych. Jeżeli komuś bliska jest etyka, ekologia czy sprawiedliwość społeczna, to powinien dosyć dobrze odnaleźć się w tej materii. Niektórzy ocierają się o zrównoważony rozwój ze względu na przekonania etyczne, zamiłowanie do sprawiedliwości w wymiarze gospodarczym/społecznym, przekonania ekologiczne, inni poprzez aktywność społeczną, walkę z wykluczeniami, czy inne zagadnienia powiązane z działalnością organizacji pozarządowych, zajmujących się rozwiązywaniem problemów społecznych.
Niewątpliwie dużo łatwiej jest dotrzeć do ewangelistów zrównoważonego rozwoju, jeżeli podziela się ich wartości i jako konsument wybiera odpowiedzialne produkty, obserwuje działalność organizacji promujących sprawiedliwy handel czy wręcz aktywnie współpracuje z trzecim sektorem. Po nitce do kłębka. Nieco inaczej wygląda oczywiście kwestia rozwiązań strategicznych, wdrożeń, procesów angażowania interesariuszy itp., jednakże zrozumienie CSR-u (Corporate Social Responsibility) wymaga wejścia głębiej w tę materię: wiele osób z dużą dozą niewiary podchodzi do CSR traktując ten model biznesowy jako strategię komunikacji czyli kolejną falę kłamstwa konsumenckiego, mającego nakręcić popyt na konkretne produkty czy usługi. Z kolei biznes czasem podchodzi do tematu inwestowania w odpowiedzialne łańcuchy dostaw etc. jak do kolejnego worka bez dna, który należy zapełnić gotówką. Zagadnienie zwrotu z inwestycji społecznych i środowiskowych to pojęcie bardzo trudne do zrozumienia osobom bardzo sceptycznym, które często odpowiadają za tego rodzaju decyzje strategiczne.
Redakcja Mój Ogrodnik:
A jak było z Tobą?
Basia Szczęsna:
Ze mną było podobnie. Z jednej strony byłam związana z kilkoma organizacjami pozarządowymi, przede wszystkim zajmującymi się prawami człowieka i aktywizacją społeczną, studiowałam prawo, ale dosyć szybko zrozumiałam, że kariera sędziego czy notariusza nie pozwoli mi realizować moich wartości i oczekiwań tak, jakbym tego chciała. Poszukiwania mojego kierunku rozwoju prowadziły przez różne instytucje, próbowałam nawet swoich sił w obszarach niebezpiecznie bliskich polityce, ale przekonałam się, że prawdziwe wartości u podstaw polityki to oksymoron, sam marketing natomiast nie niesie za sobą większej wartości. W końcu trafiłam na CSR. Trochę poszukiwań i otwarty umysł to sposób na znalezienie ‘swojej’ dziedziny, zbieżnej z indywidualną filozofią życiową.
Redakcja Mój Ogrodnik:
Tak więc trafiłaś do firmy Goodbrand - jaki przyświeca jej cel, oprócz czysto biznesowego oczywiście?
Basia Szczęsna:
GoodBrand to firma doradcza, naszą rolą jest pomagać firmom we wdrażaniu strategii, rozwiązań, narzędzi i procesów, które pozwalają budować i prowadzić odpowiedzialną działalność biznesową w dłuższej perspektywie czasowej. Firma w Londynie powstała w 1997r., w Polsce dziesięć lat później założył ją Paweł Niziński, wcześniej dyrektor kreatywny m.in. w Young & Rubicam. To on wymyślił CR Navigatora – sposób na przekazywanie wiedzy o CSR-rze, dzielenie się wiedzą, mówienie o odpowiedzialnym modelu biznesowym z perspektywy korzyści biznesowych, ale też wartości społecznych – wspólnej wartości dodanej, która powinna być celem nadrzędnym takiego podejścia, w konsekwencji prowadzącego do korzyści biznesowych. Gdzieś ostatnio przeczytałam, że prawdziwy innowator społeczny w pierwszej kolejności nie kalkuluje zysków, ale skupia się właśnie na rezultacie pozabiznesowym, który chce osiągnąć. Oczywiście to brzmi dość utopijnie, ale obserwując wielkie marki znane z tego, że są odpowiedzialne, da się zauważyć, że wiele z nich powstało na bazie potrzeby emanacji wartości ich twórców – najzwyklejszych ludzi z wizją. Body Shop to przykład najbanalniejszy, ale np. lody Ben&Jerry’s, ekologiczna wódka Veev, Belu Water, Honest Tea, Innocent, BIonade, EkoŁukta… Przykładów jest multum. Czasem brak planu i podążenie za "własnym przeczuciem" jest najlepszym rozwiązaniem.
Redakcja Mój Ogrodnik:
Jak zdefiniowałabyś odpowiedzialnego konsumenta, ogólnie i w Polsce?
Basia Szczęsna:
Odpowiedzialny konsument w ogóle to taki konsument, który w coś wierzy i tę wiarę odzwierciedla w swoich decyzjach konsumenckich – ale decyzja konsumencka to nie tylko decyzja zakupowa. To metoda konsumowania świata, spędzania czasu, gospodarowania tym co mamy – dla mnie odpowiedzialna konsumpcja przejawia się odpowiedzialnym podejściem do codziennych, często drobnych kwestii.
Możemy mówić o wielu badaniach, w których polski konsument deklaratywnie mówi, że kupowałby produkt odpowiedzialny. Pozostaje jednak kwestia barier ekonomicznych – prawda jest taka, że na odpowiedzialnym konsumencie z tzw. klasy średniej można zarobić. Jesteśmy jeszcze w fazie, w której niektórzy oferenci bardziej etycznych produktów wykorzystują ten fakt. Konsument odpowiedzialny to konsument który rozumie, że podejmuje pewne decyzje ze względu na jakieś wyższe wartości – środowiskowe, etyczne, ze względu na poparcie praw człowieka czy wolę wsparcia istotnego problemu społecznego. Ale weźmy pod uwagę, że w Polsce tzw. świadomy konsument, a może raczej konsument produktów eko/organic to bardzo często konsument endocentrycznie nastawiony do tematu – w Polsce dużo rzadziej niż na Zachodzie, możemy spotkać się z odpowiedzialnymi decyzjami nabywczymi podejmowanymi ze względu na wierność wartościom środowiskowym. Polacy dużo częściej sięgają po odpowiedzialne produkty z pobudek egoistycznych, ‘bo to jest dobre dla mnie’. Choć oczywiście nie wszyscy. Tak czy siak, to dobry początek szerszego traktowania tego tematu...
Ciąg dalszy wywiadu tutaj.