Jak wynika z ostatnio popularnych badań konsumenckich: jakość i cena (z przewagą tej drugiej) to najważniejsze kryteria, którymi kierują się konsumenci w Polsce (inne wskaźniki wedle badań GemiusAdHoc 2009: cena (80%), jakość (77%), marka (53%), skład (52%)) Dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że KONSUMENCI nie posiadają wiedzy, która mogłaby w inny sposób warunkować ich wybory. Wielu nie zna pojęcia ekologicznych czy etycznych zakupów, bardzo niska jest znajomość certyfikatów, a do tego dochodzą specyficzne cechy i uwarunkowania w Polsce, do jakich zaliczyć można powszechny brak wzajemnego zaufania – zarówno do siebie jak i do biznesu – (około 20-30% ufa innym, gdy na Zachodzi jest to powyżej 60%), który wpływa na relacje z firmami, ich produktami, czy usługami (przejawia się np. tym, że ludzie nie wierzą w slogany czy reklamy o prostym ekologicznym przesłaniu, ani w dobre intencje firm. które rzeczywiście coś robią dla społeczeństwa czy środowiska naturalnego); a także wszechobecne medialne komunikaty o kryzysie, w którym trzeba oszczędzać. Więc i konsument szuka oszczędności.
Oszczędzanie, koszty, ceny, nasze portfele..
W tym wszystkim pojawiają się oczywiście pytania do przedsiębiorców, czy ekologiczny produkt rzeczywiście musi być droższy? Czy nie można pogodzić tych wielu pożądanych przez konsumentów funkcjonalności z modą, ceną i prośrodowiskowymi aspektami? Z drugiej strony czy cena – nawet jeżeli ma być wysoka - ma oznaczać, że eko produkt nie stanie się popularny?
Otóż, naszym zdaniem - jako portalu promującego ekologiczny styl życia poprzez naukę ogrodnictwa - eko produkt może stać się bardzo popularny – pod warunkiem, że ktoś go dostrzeże w strumieniu codziennej konsumpcji.
Każdy widzi ekologie swoimi oczyma i ... uprzedzeniami
Kilkanaście lat temu hasło „kultura ekologiczna” oznaczała głównie alternatywne niszowe ruchy. Dzisiaj ekologia doskonale odnajduje się w zachodzących przemianach gospodarczych i społecznych. Ochrona środowiska pojawia się w pop kulturze, czego przejawem są wypowiedzi celebrytów. Te zmiany wymusza nikt inny jak klient. Szczególnie to widać w komunikacji, chociażby w mediach prasowych, które są bardzo popularnym nośnikiem ekologicznej mody. Pierwsze strony magazynów opinii poświęcone już nie tylko zmianom klimatycznym, ale właśnie ekologicznej konsumpcji, zdrowemu stylowi, życia. Ale także całe wydania gazet lifestylowych nie tylko poświęcone modzie na eko (eko-luksus) – od przepisów na domowe ciastka bez konserwantów, przez cała masę kosmetyków po budowanie domów pasywnych. I to wszystko jest komercyjne. Największe wydawnictwa w Polsce – od mniej więcej dwóch lat wchodzą w tę dotychczasową niszę, nawet robiąc wydania na papierze certyfikowanym (PEFC, FSC). To dowód na istnienie rynku i potencjał komunikacyjny. Oczywiście nie będzie to od razu rynek masowy, nigdzie nie jest. Badania pokazują jednak dobre tendencje.
I pojawił się w Polsce LOHAS...
Istnieje tak świadomego i dojrzałego konsumenta jak LOHAS (Lifestyle of Health and Sustainability) w naszym regionie, z którego cieszy się każda firma, która zainwestowała chociaż trochę w eko-marketing, ma równocześnie swoje dalekie konsekwencje: rosnąca świadomość konsumenta powoduje, że ma on WYSOKIE oczekiwania!
1. Konsument LOHAS-owy oczekuje kompetentnej obsługi, ale też informowania, wyjaśniania jego wątpliwości wobec produktu:
Klient standardowo nie jest detektywem, który całe dnie śledzi w Internecie ukryte informacje o składzie i miejscu produkcji waszego dżemu. Dostarczenie mu łatwo dostępnej i rzetelnej informacji to podstawa dialogu. Informowanie to okazywanie szacunku. To także rozwiązanie systemowe, bo obie strony się czegoś uczą.
2. Nie przyjmuje do wiadomości banalnych infantylnych frazesów – mówienia o zrównoważonym rozwoju czy ekologii jak o życiu z innej planety:
Kwestie ekologiczne muszą być realne, praktyczne, bliskie ludzi, łatwo przyswajalne. Dzieje się tak przez obecną praktykę biznesową firm „nie-ekologicznych z natury”, które stosują hasła eko celem poprawy wizerunku, dla prestiżu, czy tylko z powodu mody. Nie zachęci go zatem sadzenie drzewek. Trzy lata temu może jeszcze, ale nie dzisiaj.
3. Co gorsze – gdy już coś go zachęci, z potem biznes jego oczekiwań nie spełnia, czuje się sfrustrowany a wręcz wrogi do danej firmy (przykład z segregacją odpadów w Polsce).
WNIOSKI i luźne myśli o stylu życia...
Kultura ekologiczna to nie poprawa wizerunku, ale przede wszystkim głęboka zmiana – chociaż dzisiaj konsument może częściej deklaruje przywiązanie do ekologii niż rzeczywiście sprawdza skład dżemu – to era świadomego konsumenta z pewnością nadchodzi. Firma z reguły posiada tę wyróżniającą innowację, zmianę. Ważne by było to podejście holistyczne, podkreślające jakość, a nie tylko boczna alternatywa, bo ta taką łatwo podważyć. Przy tym nie należy popadać w komunikacyjne ekologiczne zbawianie świata, bo biznes nie od tego jest. Firmy, które inwestują w eko-marketing, mają to szczęście, że sięgają na tzw. błękitny ocean – gdzie nowe produkty innowacyjne kreują nowe rynki, ci co zostaną na rynku konwencjonalnym walczą z ostrą konkurencją na czerwonym oceanie. Dziś te najbardziej obiecujące – błękitne – mają barwę zieloną. Zielony marketing odrywa kluczową rolę w promowaniu innowacyjności, ale też zrównoważonej konsumpcji. Poprzez dostarczanie informacji, zapewnienie dostępności do dobrego produktu i jego korzystnej ceny nie tylko pomagacie konsumentowi znaleźć, kupić i w końcu zastosować produkty eko, ale tworzycie markę. Taki branding musi przy tym być prawdziwy, odpowiedzialny i wiarygodny. Warto zauważyć, że właśnie na rynkach Europy Środkowowschodniej ten trend dopiero się rozpoczyna, że same firmy się uczą, i sami konsumenci edukują – kto pierwszy ten lepszy!
Opracowanie tekstu i fotografie: Katarzyna Dulko