W ciągu ostatnich dziesięcioleci nastąpiło nasilenie procesów degradacji gleb użytkowanych rolniczo, przede wszystkim w efekcie działalności człowieka. Gospodarka rolna stała się przemysłem, i to globalnym. Do powszechnie znanych kolejnych etapów rewolucji w rolnictwie, które wpłynęły na często nieodwracalne zmiany w glebie należą m.in.
- wprowadzenie nawożenia syntetycznego;
- wprowadzenie na masową skalę chemiczne środki ochrony roślin;
- monokultury, ponieważ współczesna formuła rolnictwa promuje jednorodne produkty, odporne na zmiany klimatu czy mające idealne kształty i wielkości;
- ciężka mechanizacja – stąd jest to dziedzina bardziej przemysłowa niż ludzka.
Szansą na spełnienie wymagań współczesnego rolnictwa miało stać się genetyczne usprawnienie roślin (i nie tylko roślin) tak, by były odporne na wszystko, co może im zaszkodzić, były szybkie i łatwe w eksploatacji i masowo konsumowane. Rozwiązanie to jednak budzi wiele kontrowersji, a niebagatelne znaczenie mają tu obawy związane z oddziaływaniem organizmów na bioróżnorodność środowiska naturalnego.
Badania i publikacje dotyczące modyfikacji genetycznej (GMO) koncentrują się głównie na bezpieczeństwie i zdrowiu konsumentów, właściwie pomijając problem ekologii i ochrony przyrody, w tym gleby. Tymczasem lata eksploatacji rolnictwa genetycznie modyfikowane wskazują na szereg problemów m.in.:
- krzyżowanie się roślin zmodyfikowanych z konwencjonalnymi, powodujące zanieczyszczenie tych czystych i ich ewolucję w niezbadanym kierunku;
- szkodliwe pozostałości herbicydów oraz toksyny – masowo używane w tej produkcji – niszczą różnorodność biologiczną gleby, gdyż prowadzą do wymarcia na agroterenach wielu owadów, czy płazów, zmiany równowagi biologicznej np. na korzyść grzybów, a w konsekwencji nawet polnych ptaków.
Redakcja Moj Ogrodnik