Inspirując się rynkiem brytyjskim (agencja Futtera) podzieliliśmy odbiorców komunikacji ekologicznej na trzy grupy:
I grupa to tzw. Aktywiści:
Grupa jest niejednorodna, są tutaj zarówno waleczni fanatycy idący ekologią po trupach, naukowi realiści, którzy po prostu rozumieją temat ale są społecznie nieaktywni, jak i oportuniści, którzy po prostu wiedzą jak na ekologii zarobić.
II grupa - po przeciwnej stronie - to Cynicy : to także niejednorodna grupa. Znajdą się tutaj zarówno ci, którzy w ogóle zaprzeczają zmianom klimatycznym, ci, którzy nie lubią pobudzonych z natury ekologicznym pozytywnym aktywizmem, kapitaliści ekonomiści, którzy nie lubią socjalnego wydźwięku ekologii, jak i pełni defetyzmu, którzy nie widzą szans na uratowania świata.
Prasę te dwie grupy nie interesują. Aktywiści i cynicy podjęli już swoje decyzje, nie trzeba ich do niczego przekonywać. Mają swoje wierzenia, motywacje, mity i bohaterów. Do nich nie ma sensu mówić – oni też nie wiele kupują. Nie trafia się do nich z przekazem ekologicznym. Grupą docelową, która naprawdę może coś zmienić to cała rzesza PRZECIĘTNIAKÓW.
Przeciętni obywatele nie mają ani wiedzy, ani doświadczenia w tematach ekologicznych. Stąd nie mają tutaj swojego zdania. Odbierają komunikaty z obu stron barykady, i to typ przekazu zdecyduje o tym, kogo wybiorą. Przeciętniacy są pod ogromnym wpływem mediów, polityków, powszechnych opinii. Żeby do nich trafić z ekologicznym przekazem należy połączyć go z ich egoistycznym życiem, rozrywką, tematem codziennym. Ewentualnie można do nich trafić z poczuciem zagrożenia, zdrowiem, czy katastrofą ekologiczną.
Okazuje się, że i media masowe i producenci czy aktywiści eko mają ten sam cel – przekonać niezdecydowaną większość! Jak Wy to zrobicie?
Redakcja Moj-Ogrodnik.pl
Na podstawie prelekcji podczas Konferencji o Eko-marketingu.