Dlaczego Amerykanie są otyli i co to ma wspólnego z ekologią

Na podstawie wywiadu z amerykańskim publicystą Michaelem Pollanem można wywnioskować, że za dobre jedzenie po prostu trzeba płacić. I to dużo więcej. Najbardziej na skutkach złego odżywiania tracą biedni mieszkańcy bądź co bądź bogatej Europy i Ameryki, ponieważ oszczędzają na jedzeniu. Wolą kebaba od zupy marchewkowej, bo to zupa jest trudniej dostępna na rynku.


Dwie trzecie Amerykanów uważa się za otyłych, a nawet bardzo otyłych. Większość z nich jest biednych. W końcu niezdrowe kalorie z oleju sojowego i fastfoodów sa relatywnie tanie. Ci bogatsi (w tym symbolizujące Amerykę gwiazdy kina i inni celebryci) mogą sobie pozwolić na to, by nie jeść mięsa przemysłowego, białej mąki, soji czy cukrów. Od Amerykanów grubsi są tylko Kuwejtczycy.

W latach 60tych ubiegłego stulecia powszechny był jeszcze głód w wielu stanach Ameryki. Celem gospodarki żywieniowej było zatem zapewnienie wyżywienia masom, tak tanio jak jest to możliwe. Cukier kosztuje dzisiaj 10% taniej niż w latach 80tych, podczas gdy warzywa zdrożały o 40%. Jednym słowem, amerykańskie państwo subwencjonuje żywność, od której ludzie chorują. Równocześnie przemysł skłania ludzi do tego by jedli więcej: cukru, soli i tłuszczu. Przykładem niech będzie chleb - kiedyś nie było w nim cukru. Dzisiaj jest prawie w każdym wypieku. Ale także same nawyki ludzi są szkodliwe. Amerykanie, podobnie jak w Europie np. Niemcy, lubią oszczędzać na jedzeniu. Powstaje paradoks, gdyż równocześnie Amerykanie strasznie się martwią kwestiami żywienia. Wszystko przez to, że debata zamiast na temat jakości i procesu jedzenia, sprowadza się do dyskusji o konkretnych składnikach - czy ich nie ma, lub czy są, to co poprawiają. Tymczasem jedzenie powinno być traktowane także jako rytuał, część stylu życia - wspólnego przeżywania przy stole i rozmowie.

W amerykańskim stylu W amerykańskim stylu
Można sobie pozwolić na deser? Można sobie pozwolić na deser?

Zachodni styl żywienia, z przerobionym przemysłowo jedzeniem, dużą ilością mięsa, białego chleba, równocześnie z małą ilością owoców i warzyw, prowadzi do zawałów serca, raka, a nawet alzheimera. Zamiast tego warto zastosować pewne reguły. Nie traktować jako pożywienia czegoś, czego nasze babki i prababki nie znały w stanie naturalnym. Nie kupować tego, co zawiera więcej niż pięć składników, ani żadnych produktów, które w swoim składzie mają coś, czego nie mamy we własnej kuchni. To nie jest bowiem żywienie, tylko laboratorium z paczki.

Przemysł odebrał współczesnemu człowiekowi umiejętności i potrzebę gotowania. Dał nam tak tanie produkty gotowe, że gotowanie po prostu się nie opłaca. Równocześnie jemy więcej, niż gdybyśmy sami się wzięli za przyrządzanie naszych posiłków. I kwestia nie leży tylko po stronie kobiet, które gotowanie zamieniły na aktywność zawodową. Te niepracujące też wyraźnie mniej gotują. Po prostu nie ma już tej wartości w naszym życiu.

Równocześnie kuchnia, i to wyposażona na poziomie najlepszej restauracji, staje się symbolem luksusu w wielu domach. Architekci skarżą się, że projektują miejsca, które nigdy nie są używane. To jakby tęsknota współczesnych za gotowaniem, ale realizowana poprzez oglądanie programów z gotującymi celebrytami w telewizji.

Cywilizacja rozpoczęła się od tego, że ludzie zaczęli gotować. Gromadzili się wokół ognia i dzielili obowiązkami. Nauczyli się rozmawiać, stali się ludźmi. Fast food powoduje, że człowiek odchodzi od wspólnego stołu i je w pojedynkę. Przy okazji niszczy środowisko. Rolnictwo przemysłowe jest odpowiedzialne za 30% emisji cieplarnianych. Potrzeba wiele paliwa by przetransportować, zamrozić i przetworzyć produkty. Obecnie trzeba zainwestować 10 cal w paliwo, żeby dostać z tego jedną kalorię w żywieniu. Sto lat temu z jednej zainwestowanej kalorii otrzymywało się dwie. Energia pochodziła z fotosyntezy, słońca, a nie z gazu i oleju.

Owoce z własnego ogrodu Owoce z własnego ogrodu
Zamiast tostów na śniadanie napój bananowy Zamiast tostów na śniadanie napój bananowy

Rozwiązaniem, ale tylko w części są produkty ekologiczne, bio. W postprzemysłowym żywieniu chodzi o coś więcej. Bardzo niedoceniana jest np. trawa. Tam mogą wypasać się zwierzęta, których mięso będzie zdecydowanie zdrowsze od tego z ubojni przemysłowych. A najlepiej w ogóle promować mniejsze ilości mięsa w jedzeniu. Jednoznacznie nie można stwierdzić, że żywność bio jest zdrowsza dla ludzi niż konwencjonalna - ale czy szkodzi nam mniejsze zużycie pestycydów? Z pewnością nie.

Każdy, kto ma tę możliwość założyć ogród, powinien to zrobić. Własna uprawa pozwala stwierdzić związek między naturą, a tym, czym żywimy własną rodzinę i siebie.

Tekst i zdjęcia: Katarzyna Dulko
Na podstawie artykułu "Die Zivilisation begann mit Kochen" (Cywilizacja nadeszła z gotowaniem), Spiegel-Gespraech, wydanie specjalne SPIEGEL WISSEN 3/2009